sobota, 19 grudnia 2009

********************

Pierwsze w moim życiu "pracownicy" L4 (telefon do przyjaciela musiałam nawet wykonać - nie miałam pojęcia co z nim zrobić) już niestety minęło (sic!). W poniedziałek niestety o 6.15 zadzwoni budzik.
To był całkiem przyjemny czas (oprócz kaszlu rozrywającego płuca i czegoś cieknącego z nosa) - szanowany mąż Adam zostawiał śniadanie przy łóżku wraz z zapasem owoców i dziwnych słodkości, po pracy wracał z kwiatami :) i cierpliwie podawał różne rzeczy do mojego łoża boleści. Czas choroby minął, ale i tak dzisiaj dostałam świeże herbaciane róże.

niedziela, 6 grudnia 2009

6 grudnia

6 grudnia 2008 przyszedł do mnie pewien człowiek z wielkim prezentem, ale bez siwej brody, czerwonego odzienia i wielkiego brzucha. Zapytał, czy zostanę z nim do końca życia.

poniedziałek, 23 listopada 2009

nie mogę mysleć

Dziś 19.40 zostanie wykonany wyrok na mojej biednej szczęce.
Dopadnie mnie ogromny potwór zwany powszechnie stomatologiem, ewentualnie zębologiem (esz), dentystą-sadystą (szanowny mąż Adam), wierciuchem :)(M.)
Nie mogę myśleć o niczym innym
D-E-N-T-Y-S-T-A S-A-D-Y-S-T-A wedrze się do mojej szczęki. RATUNKU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

poniedziałek, 16 listopada 2009

cicho i spokojnie

Mijał weekend. Szanowny mąż z szanownym bratem mym postanowili zwiedzać wszystkie okoliczne lasy i wzniesienia. Ukochane M. zostało z najlepszą ciocią (przynajmniej ona tak twierdzi). Dzięki temu mogłam przypomnieć sobie to, co do niedawna wypełniało mi dni: budowanie domków dla lalek, rysowanie, pisanie dziwnie brzmiących wyrazów, robienie buziek z warzyw, czytanie bajek i oczekiwanie: ja na szanownego męża a M. na tatusia. Jedno się niestety zmieniło: pytanie o mamę, bo no rzesz tit ja tit, jak wytłumaczyć, że mamy nie ma i nie będzie, bo nie, bo nikt nie może podać sensownego powodu. No rzesz TIT, to za dużo na ciotkową głowę.

czwartek, 5 listopada 2009

podła żona

Co robi podła żona w śnieżne popołudnie, po powrocie z pracy.


Śpi zwinięta w kłębek, podczas gdy mąż robi pyszny obiad, czyli w tym tygodniu medalu dla najlepszej zony to ja na pewno nie dostanę.
Na szczęście szanowny mąż nie ma nic przeciwko chwilowej podłości ze strony żony.

piątek, 30 października 2009

czwartek, 15 października 2009

ciemno, śnieżno................

Śniegu za oknem pełno
Sypie, sypie, czyżby pora roku zapomniała, że jeszcze nie skończył się czas złotych liści i pachnących jabłek w sadzie.
Szanowny mąż pochrapuje, a ja musiałam wrócić do rzeczywistości i niedokończonej pracy magisterskiej (szkoda, że niektórych terminów nie można odwlekać w nieskończoność), ale jakiej miłej i pełnej wyzwań rzeczywistości



Najprawdopodobniej tej nocy połknę lub wypije wszystko, co zawiera kofeinę.

wtorek, 6 października 2009

spAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA

Woda, słońce, lody o 23.00 z białym winem w śmiesznej szklance z cytryną podstępnie zdobytą podczas obiadu i do tego szanowny mąż Adam.....hmmmmmmmmmm

Cóż więcej do szczęścia mi potrzeba.
Ja nie chcę wracać do rzeczywistości.
Chwilo jesteś taka piękna i trwaj jak najdłużej





Jak miło jest gdy choć przez parę dni ktoś obsługuje mnie (no, może poza dojściem do windy)

poniedziałek, 28 września 2009

Gdy nadejdzie następny poniedziałek już nic nie będzie takie samo:
- poranna kawa będzie pachniała w innej kuchni;
- przypalę jajecznicę w innym mieszkaniu;
- a pachnąca herbata będzie czekała nie na tatę a na mojego męża.

i już nigdy nic nie będzie takie samo........

czwartek, 24 września 2009

a niech to....................

Po prostu urocza sytuacja: zapalenie ucha i oskrzeli na tydzień przed.....tym pięknym jesiennym dniem hmmmmmm kiedy mój kaszel wypełni cały kościół.
Ach co to będzie za ślub :-) - na pewno głośny.

piątek, 18 września 2009

pochmurne czwartkowe popołudnie

- karty z małą M. do upadłego (aż zostałyśmy oskarżone o objawy uzależnienia);
- czytanie Sprężyny (ciekawe czy kiedyś będę za stara na te książki);
- dużo mocnej herbaty z cytryną, kawy z mlekiem, chlebka z pomidorkiem i masłem
(z zalecenia małej M - wszystkie oczka w chlebie muszą być zakryte;
- należy jeszcze schować się pod wielki koc w zieloną kratę;

to by były wszystkie pomysły na zimne, pochmurne czwartkowe popołudnie.

czwartek, 17 września 2009

własne małe mieszkanie

Jest małe, piękne w dobrej lokalizacji i cenie do wytrzymania dla naszego, już niedługo, wspólnego budżetu. Nasze pierwsze wspólne mieszkanie, nasz pierwszy wspólny pokój i pierwsza wspólna kuchnia i mała urokliwa łazieneczka. Całe tylko dla nas.
Jak tu pracować kiedy myślami jestem na ulicy R. i wieszam w oknach zasłony w słoneczniki, parzę kawę i jem tosta z truskawkowym Andziowym dżemem i oczywiście mam obok mojego osobistego jesiennego męża (pochylonego pewnie nad komputerem ;-))

wtorek, 15 września 2009

narodziła się nam nowa tradycja, czyli zemsta prawie męża

Wszystkim (chyba) znany jest przesąd tj. "Pan Młody nie może przed ślubem oglądać sukni ślubnej, bo to przynosi pecha" (jakoś tak to brzmi). Postanowiłam, że skorzystam z tej zasady i A. zobaczy mnie w pełnym rynsztunku dopiero w piękne jesienne popołudnie, ale nie chodzi o pecha, ale o zaskoczenie i ten błysk w jego oku, który uwielbiam.
A. tym faktem jest głęboko dotknięty i co rusz kombinuje jak by tu zajrzeć do wielkiego pokrowca.
Dlatego postanowił, że garnituru do dnia ślubu nie zobaczę ponieważ to też przynosi pecha, więc A. garnitur wybrał sobie sam i nie pokarze mi go i już.
Nie ma rady trzeba powitać w rodzinie nową Tradycję.

czwartek, 10 września 2009

ach, co to będzie

Nie ma nic gorszego niż poszukiwanie mieszkania w połowie września, kiedy do miasta zaczynają za wszystkich stron nadciągać studenci - a mieszkania nagle drożeją o 100 %.
Brrrrrrrr - chyba na ostatnią chwilę trzeba włączyć plan awaryjny,
ale i tak dobrze jest i będzie - nawet bez własnego m jak mieszkanie, bo ważne że mamy m jak miłość ;-P.

poniedziałek, 7 września 2009

przysłowie

Duńskie przysłowie mówi:
"Ślepa żona i głuchy mąż tworzą idealną parę"
:)) Wygląda na to, że będziemy żyli długo i szczęśliwie :))



Powoli nadchodzi moja ulubiona pora roku.

wtorek, 1 września 2009

zagadka

Co robi dobry pracownik gdy Szefff opuści biuro??


Ściąga z internetu brakujące tomy Jeżycjady :-)).
Jeszcze 42 dwie minuty i będę mogła w zaciszu domowym oddać się czytaniu.

piątek, 28 sierpnia 2009

roboczy tydzień można zamknąć

Tym razem weekend będzie pod wezwaniem
- A jak Andzia;
- A jak Adam (dopiero cholerka w niedziele);
- W jak wino musujące poziomkowe (coś nowego do spróbowania);
- S jak sałatka grecka (chodzi za mną od tygodnia);
- D jak dużo spacerów;
- M jak mnóstwo śmiechu;
i jeszcze jedne cyfra żeby pozostać wierną królowie nauk:
- 0 problemów bardzo proszę (chociaż jeden dzień, ale za więcej się nie obrażę).

Jak dobrze o 15.07 usłyszeć "może już pani iść do domu" :-)))))

czwartek, 27 sierpnia 2009

marzenia na dziś

spać spać spać spać spać spać
i żeby przygotowania się skończyły
i żeby ktoś za mnie się przeprowadził
i żeby za mnie napisał pracę magisterską
no i jeszcze kolacja i spacer z pewnym Adamem :-)
i toby by były wszystkie marzenia na dziś :-)

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

różowa sukienka

Jeden miesiąc, jeden tydzień no przynajmniej do tego jeszcze 2 dni mogę dodać.
Chociaż gdy spojrzę jutro już wszystkiego będzie po jednym
A dzisiaj idę wybierać piękną różową sukienkę ślubną ale na szczęście nie dla mnie (A. by chyba tego nie przeżył). Mała M. stwierdziła, że ona też chce mieć suknie ślubną i to koniecznie różową - cóż poradzić - życzenie pięciolatki jest dla mnie rozkazem. ;-) i ruszamy na łowy.

środa, 19 sierpnia 2009

nie nie nie

Oj nie będę już się spóźniać do pracy, bo to się w końcu źle skończy ;-)
Od jutra wstaję o pół godziny wcześniej.

piątek, 14 sierpnia 2009

mieć przyjaciół

Dobrze jest mieć przyjaciół.
Dobrze jest, gdy można dzielić z kimś radość;
Dobrze jest, gdy można z kimś podzielić się smutkami i pomartwić o przyszłość.
Gdyby ich nie było, chyba nie byłoby mnie.

A teraz plecak spakowany i ruszam. Weekend pod wezwaniem odpoczynku, zimnego piwa, lubomierskich komedii i kabaretów, uśmiechów i szaleństwa czas zacząć.

Jeszcze tylko A. skończy pracę, ale te kilka minutek chyba przeżyję.

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

czas ucieka :)

Niepostrzeżenie zbliża się ważny dzień w moim życiu
Sukienka się szyje
Biżuteria (w moim przypadku śliczne kolczyki - wybrane z pomocą nieocenionej A.)
Bielizna jest :)
Buty cudne - wybrane przez A.(myślałam, że to będzie najtrudniejsze)
Dokumenty wszystkie oprócz spowiedzi załatwione :-P.
Świadkowie na medal zwarci i gotowi. Oczywiście jednym jest A. - bo bez niej może nie byłoby nas.
Do niezałatwionych spraw należy jedynie nieszczęsny garnitur - bo gdzie by tu znaleźć matowy garnitur w odcieniu czekoladowego brązu pfffffffffffff.
Cieszę się, chociaż przeraża mnie tak szybko uciekający czas.

środa, 5 sierpnia 2009

weekend był i sie zmył

Taaaa i pozostawił po sobie niekoniecznie miłe wspomnienia.
Zielona Góra (jak zwykle) nas zachwyciła.
Mój najważniejszy A. właściwie się z nią żegnał po latach studiów, a drugie ulubione A. zostało zabrane do towarzystwa bo z nią zawsze świetnie.
Zabawa była przednia :-)))










Weekend (jeżeli rozumieć go jako wolne - od - pracy i wstawania - o - 6 rano) przedłużył się o jeden, nieplanowany dzień.
Drugie A. było w szpitalu więc zostałam zmobilizowana do spełnienia obowiązków "siostry z wyboru". Chociaż ciężko jest żartować, śmiać się, pocieszać i udawać "że nie ma się czym przejmować". Podczas gdy ma się ochotę płakać - do tego przydało się drugie A. po powrocie do domu.
Widok A. znikającej za drzwiami z napisem "Blok operacyjny" staram się wymazać jak najszybciej z pamięci, tak jak i to czekanie na nią. A teraz z A. pocieszam A.
i wszystko musi być dobrze i już :-)))))

piątek, 31 lipca 2009

weekendowo

Koniec pracy na ten tydzień. W końcu przede mną całe dwa długie dni i za chwileczkę wyprawa z moimi ulubionymi A i A. Można odetchnąć z ulgą - uwielbiam piątki (zwłaszcza kiedy pomyślę, że przede mną są jeszcze 2 dni). Niedziela jest już kiepska, bo po niej następuje poniedziałek (ałek) i znowu o 6.00 odezwie się budzik.

środa, 29 lipca 2009

ale jak to??

Dzisiaj odebrałam zaproszenia na mój własny, prywatny, osobisty, po prostu mój ślub.
Są śliczne - choć wybrane szybko, bo czas nas gonił. Takie jak chcieliśmy skromne, eleganckie (tak stwierdziła nasza świadkowa - czyli opinia może być nieobiektywna) i od razu z nazwiskami osób zaproszonych, cobyśmy nie musieli bazgrać :-P. Nic tylko się cieszyć, ale...............
Ale jak to?? Przecież ja wciąż czuję się małym dzieckiem, małą córeczką tatusia. Lubię książki dla dzieci i uwielbiam z małą M. oglądać misia uszatka, marudzę jak mam zjeść obiad, a A. znosi moje fochy nad kotletem i wiecznie się spóźniam, i robię wszystko na ostatnią chwilę. Ja mam mieć MĘŻA?? Takiego przez duże M. - od jednego dnia aż do śmierci.
Troszczyć się i dbać o rodzinę, bez względu na okoliczności i samopoczucie?????

Ale i tak cieszę się :-))))))

wtorek, 28 lipca 2009

THE BEGIN

Namawiana, zachęcana postanowiłam spróbować, a co mi tam.