poniedziałek, 31 stycznia 2011

Dziś są Twoje urodziny, najpiękniejszy, choć cholernie mroźny dzień - podśpiewywałam (nieco zmieniając) słowa Ryszarda Rynkowskiego, idąc rano na przystanek autobusowy.
Dziś są urodziny najlepszej Ani jaką znam, która dość nagle pojawiła się w moim życiu i została na dłuuuuuuuugie lata. W tym roku toast za solenizantkę został wypity sokiem pomarańczowym, ale co tam przed nami jeszcze wiele 31 stycznia.
Aniu marzeń, miłości i cierpliwości!!!!
(i wymarzonym wakacji)

A urodziny to oczywiście te dwudzieste ;).

poniedziałek, 24 stycznia 2011

W poniedziałkowy wieczór uwielbiam melisę z pomarańczą,
plecy szanownego męża Adama
i U2

czwartek, 20 stycznia 2011

O tyyyylu rzeczach chciałam wspomnieć, o tyyyyyyyylu sprawach napisać, ale te dni uciekają tak szybko.
Ale po kolei. Mmuszę się pochwalić iż od soboty posiadam w rodzinie olimpijczyka (kategoria wiekowa: przedszkole). Była olimpiada, były medale i doping tak gorący, że chrypimy wszyscy do tej pory. Szanowny Wujek (w tym przypadku) Adam wielokrotnie proponował cichą eliminację (niech ją tylko ktoś popchnie!) przeciwnych przedszkolaków, ale na szczęście do rażących incydentów nie doszło ;).
Ale po kim ona tak lubi biegać? - w oczekiwaniu na kolejną konkurencje głośno zastanawiał się dziadek Sześciolatki.
Hmmm nie mam pojęcia. Jej tata (a brat mój) raczej mógłby wystartować w konkurencji czytania na czas, no ewentualnie gdyby grę w scrabble można było uznać za dyscyplinę sportu wystawimy rodzinną drużynę ;). Ja (no przecież po ciotce też ma sporo cech) na sam widok sali gimnastycznej dostaję gęsiej skórki, a ten zapach zużytej gumy do trampek ze szkolnej szatni ... brrrrrrrr. A Mała biega, szaleje i zadziwia nas pomysłami.
I były urodziny Adama, i były wyjątkowe pod każdym względem, ale o tym innym razem.
Wracam do moich papierów i miętowo - żurawinowej herbaty.

Znowu sypie śnieg. U Was też?

niedziela, 16 stycznia 2011

16 stycznia 1983

Dzisiaj radość wielka, bo szanowny mąż Adam urodziny ma :).
Od kilku godzin jest poważnym (taaaaa) 28 latkiem :).
Uciekam świętować dalej :).

piątek, 14 stycznia 2011

Być czy mieć?
Mam wybrać w za krótkim czasie.

wtorek, 11 stycznia 2011

Jakby to ładnie napisać. Hmmm
Od kilku tygodni zajmuje się chorowaniem. To nowość dla mnie. Wiem już, że istnieją takie ciekawostki jak powikłania, efekty uboczne, czy jakieś tam działania niepożądane ;). To minie, ale jest upierdliwe.
W miniony weekend włączyłam opcje bunt!
Nie leżałam, nie piłam tylko słabiutkiej herbatki z cytryną i nie chodziłam opatulona w kilka warstw odzieży + koc i ewentualnie termofor (z mojego pięknego czerwonego "babciowego" termoforku proszę się nie śmiać) a zażywanie medykamentów ograniczyłam do niezbędnego minimum.
I odpoczęłam.
Do upadłego śmiałam się z opowieści, najczęściej zaczynających się od: a pamiętasz jak... , grałam w skrable, makao i poszłam spać barrrdzo późno z lekkim szumem w głowie i myślą jak w naszym mieszkaniu zmieściło się tyle osób.
W sobotni poranek leżałam z książką i kawą w wannie pełnej piany z wiśniową nutą (niespodzianka szanownego męża Adama)
W towarzystwie Mojej Ulubionej Sześciolatki spędziłam niedzielę, zgłębiając historie zerówkowych miłości :) i nieprzyzwoicie objadałam się prażonymi migdałami, a wieczorem przytulona do męża, ubrana w jego grubą, zieloną bluzę spokojnie zasnęłam.

A w poniedziałek w końcu wróciłam do pracy, do moich papierzysk, pokornie zażywam leki, a dzisiejszego popołudnia zajmuję się stertą mężowych koszul śpiewając: "więc chodź wyprasuj mój świat..."

I czekam na wiosnę, urlop i .....
kto wie, co się jeszcze wydarzy.


*w pisaniu też obiecuję poprawę - na wszelki wypadek dodaję małym drukiem

wtorek, 4 stycznia 2011

jaki Nowy Rok taki cały...

Wyburczałam sobie z rana pod nosem: "jaki cały rok, taki tit Nowy Rok".
Coś w tym przysłowiu chyba inaczej było - usłyszałam znad drugiego biurka.
A właśnie, że nie!
Ja się nie zgadzam, ja protestuję!
I na pewno znajdę kogoś kto nie chce TAKIEGO roku 2011.
Ale najpierw wyjaśniam swoje STANOWCZE stanowisko w tej sprawie.
Wieczór sylwestrowy był przyjemny, zabawny, z lekkim szumem w głowie ;) spowodowanym przez Andziowe drinki ;), były wybuchy petard i Szanowny Mąż Adam biegający przez trawniki z zimnymi ogniami w dłoni.
Ale po północy, po tej cholernej magicznej godzinie 12.00 wrrrrrr...
Wczesny noworoczny poranek spędziłam na pogotowiu ratunkowym, wychwalając wynalazek jakim jest ketonal. A piękną datę 2011-01-01 zobaczyłam na świeżutkim zaświadczeniu wystawionym przez lekarza (któremu szczerze współczułam pracy w taki dzień).
- No to na zdrowie - rzekła Pielęgniarka, wbijając się bez ceregieli w mój pośladek. Hmm, czy to był mój pierwszy toast w 2011 roku.
Resztę dnia przeżyłam bardziej we śnie niż na jawie i dałam się ogrywać w Scrable. Wrrrrrr

Nieco późno, ale najmocniej jak mogę, życzę Wam w tym 2011 (z przedłużeniem na lata następne) przede wszystkim zdrowia i miłości, a reszta jakoś się sama ułoży.


Mina lekarza, który zobaczył moich towarzyszy oraz Anię robiącą zdjęcie dacie na moich receptach, bezcenna.