niedziela, 16 grudnia 2012

Niedziela będzie dla nas

Piątek - dzień w którym  mama esz udaje się do świątyni nauki.
Trzeba przygotować wykład, a Córka oświadcza, że nie opuści mnie na krok, babcia się spóźnia, Męża i Taty jeszcze nie ma. Zaczynam robić głębsze oddechy.
O matko, a obiad! Córka nadal nie zmienia frontu! Gotujemy razem (chusta nadal rządzi). Córka zasypia (według przyzwyczajeń Ani można regulować zegary). Prezentacja zrobiona, laptop spakowany, ba nawet dwie prace semestralne sprawdzone.
Babcia przychodzi a ja staję się policjantem:  nie dawaj czekolady, Ania nie może jeść zupy ze śmietaną (nie przesadzajcie  śmietana to nie mleko). Albo wyjdę z domu albo skończę z hiperwentylacją.
Ubieram się bardzo szybko,  by nie zauważyła.Ostatnie  spojrzenie w lustro, już witam się z gąską.
I słyszę: zobaczmy dokąd poszła mama - ręce opadają. Ania płacze, uderza w drzwi. Muszę  iść... (Sama tego chciałaś, tłucze  się po głowie). Wracam o 21.00
Sobota, 6 rano zbieram książki, laptop i znowu ruszam ku chwale nauki! W sobotę jest bezpieczniej, Adam jest w domu. Wiem, że będzie im razem dobrze.
Wracam późnym wieczorem i śpiewam
ALE ZA TO NIEDZIELA, ALE ZA TO NIEDZIELA, NIEDZIELA BĘDZIE DLA NAS.

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Bijemy głowami o mur biurokracji razem solidarnie, po małżeńsku.
Terminy gonią, wydziały lokalowe (jak to dziwnie brzmi) i geodeci mają dziwne pojęcie "o zmianie przestrzennego zagospodarowanie miasta", bo chyba nie wiedzą, że pod numerem 13 mieszkają ludzie a nie punkty do rozlokowania.
Jak ukryć przed tą Małą Dziewczynką zmartwienia? No do...  jak?