piątek, 22 lipca 2011

Trzy

i do domu wróciła Esz!
Na razie na próbę, ale co tam jupi hurrrrrrra!

niedziela, 17 lipca 2011

2 i 3/7

Powolutku przemykam kilka razy dziennie niebiesko-pomarańczowym korytarzem już samodzielnie i w końcu po szesnastu dniach wolna od przyjaciółki kroplówki i z ledwością powstrzymuję się przed wpadnięciem w radosny galop. Jest lepiej i gdzieś na horyzoncie pojawiła się wizja powrotu do domu, o czym zapewnił mnie lekarz, zwany przeze mnie i męża pomysłowym Dobromirem.
Póki co zamieszkuję z książkami, laptopem, misiami Haribo i nektarynkami apartament na I piętrze szpitala wojewódzkiego a za oknem mam taki widok:


Podczas gdy żona napawa się sunącymi chmurami szanowny mąż Adam wakacyjnie spełnia się jako Bob Budowniczy tworząc pokój dla córki.

sobota, 16 lipca 2011

Dwa...

powiedziałam wczoraj rano :). Tylko dwa tygodnie, a taka różnica, o dwa tygodnie starszy jest nasz Dziabąg, o te dwa tygodnie jest większa i silniejsza, a ja co raz częściej myślę, że doczekam do tej jesieni.

- Gdybyś wiedziała, że tak będzie zdecydowałabyś się jeszcze raz? - z miną męczennika zapytała mnie koleżanka, jeszcze w ubiegłym tygodniu, kiedy z powodu medycznych zabiegów wyglądałam co najmniej upiornie (według szanownego męża Adama pięknie - kłamca, ale przekonujący).
- Tak! - odpowiedziałam bez wahania.

P.S. Dziękujemy za wszystkie miłe słowa i trzymane kciuki
P.S.2 Imiona dla Ludzika wybrane ostatecznie (w końcu, hurrrrrrrrrrrrra)

sobota, 9 lipca 2011

Z łoża uprzejmnie donoszę:

Miało być o intensywnie przeżytym czerwcu (ach, co to był za przyjemny miesiąc :)))), ale nie będzie, bo nastał już kolejny i tamte atrakcje jakoś nagle straciły na ważności.
1 lipca w godzinach wieczornych nasza córka postanowiła, że chce zobaczyć jak wygląda świat z drugiej strony.
Drastycznymi i uziemniającymi mnie sposobami lekarze tłumaczą dziecku, że jeszcze długo ma być połączona razem ze mną. Raz słucha, a raz mrozi krew w żyłach pokazując, że i tak zrobi, co chce.
Liczyłam dni i mam nadzieję, że będę mogła od dzisiaj liczyć kolejne tygodnie.
Na razie: raz...
Mam nadzieję, że policzę chociaż do dziewięciu.