niedziela, 17 lipca 2011

2 i 3/7

Powolutku przemykam kilka razy dziennie niebiesko-pomarańczowym korytarzem już samodzielnie i w końcu po szesnastu dniach wolna od przyjaciółki kroplówki i z ledwością powstrzymuję się przed wpadnięciem w radosny galop. Jest lepiej i gdzieś na horyzoncie pojawiła się wizja powrotu do domu, o czym zapewnił mnie lekarz, zwany przeze mnie i męża pomysłowym Dobromirem.
Póki co zamieszkuję z książkami, laptopem, misiami Haribo i nektarynkami apartament na I piętrze szpitala wojewódzkiego a za oknem mam taki widok:


Podczas gdy żona napawa się sunącymi chmurami szanowny mąż Adam wakacyjnie spełnia się jako Bob Budowniczy tworząc pokój dla córki.

3 komentarze:

  1. o rzesz... Ale jesteś dzielna :)
    Trzymaj się kochana :)

    iza./kobieta

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam kciuki. Solidarnie :) A młodzież niech grzecznie czeka na SWOJĄ kolej i nie wymyśla!

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie, niech się córa nie śpieszy, bo pokój nie gotowy :) Trzymkaj się :)

    OdpowiedzUsuń