Wesołych Świąt
środa, 24 grudnia 2014
sobota, 13 grudnia 2014
Lekarz jeden, dwa i trzy mówili, że zobaczymy, że to mało prawdopodobne, może jak skończy dwa lata
Z uporem powtarzaliśmy, ćwiczyliśmy. Czasem bolały ręce, czasem gardło.
Śpiewałam kołysankę, a potem łza spływała po policzku, bo podobno nie usłyszy.
Skończył rok, złapał szczebelki i choć bardzo chwiejnie, to wstał.
Bohater
Z uporem powtarzaliśmy, ćwiczyliśmy. Czasem bolały ręce, czasem gardło.
Śpiewałam kołysankę, a potem łza spływała po policzku, bo podobno nie usłyszy.
Skończył rok, złapał szczebelki i choć bardzo chwiejnie, to wstał.
Bohater
środa, 19 listopada 2014
jesienna rewolucja
Jesienią nadchodzi nowe. Tak od lat.
W tym roku jesień wiązała się z końcem urlopu macierzyńskiego.
I to był problem. Wielki problem
Wizja wielokrotnie proponowanej mi opieki nad dzieckiem niepełnosprawnym, choć kusząca ze względu na samo pozostanie z Wojtusiem, budziła moją niechęć.
Bo jak to tak! Kolejny papierek podkreślający, że nasze życie odbiega od normalności, bo przecież ja WIEM, że Syn pójdzie do szkoły, może do przedszkola. Będzie samodzielny i już! Chcemy żyć normalnie,
ale normalność to dla nas, rehabilitacja, wizyty lekarskie, badania i jeszcze mała Ania, świeży przedszkolak, potrzebujący nas równie mocno, co młodszy brat.
Praca od 9 do 17 i nasz obecny plan tygodnia to zbiory całkowicie rozłączne. Już prawie się zgodziłam, już prawie dokumenty złożone, ale...
Pojawiła się propozycja, szalona i w niepełnym wymiarze godzin.
Bilans zysków i strat tworzyliśmy wielokrotnie.
Powrót do poprzedniego pracodawcy odpadł od razu, bo zalet nagle nie znaleźliśmy.
Rezygnacja z zatrudnienia i bliższa przyjaźń z ZUSem na kilka najbliższych lat nadal kusi, zwłaszcza kiedy o trzeciej nad ranem muszę uruchomić inhalator.
Ryzykowna propozycja wygrała.
2 września wzięłam dziennik w dłoń, zrobiłam kilka głębokich wdechów i przekroczyłam progi pomieszczenia zwanego salą lekcyjną.
W tym roku jesień wiązała się z końcem urlopu macierzyńskiego.
I to był problem. Wielki problem
Wizja wielokrotnie proponowanej mi opieki nad dzieckiem niepełnosprawnym, choć kusząca ze względu na samo pozostanie z Wojtusiem, budziła moją niechęć.
Bo jak to tak! Kolejny papierek podkreślający, że nasze życie odbiega od normalności, bo przecież ja WIEM, że Syn pójdzie do szkoły, może do przedszkola. Będzie samodzielny i już! Chcemy żyć normalnie,
ale normalność to dla nas, rehabilitacja, wizyty lekarskie, badania i jeszcze mała Ania, świeży przedszkolak, potrzebujący nas równie mocno, co młodszy brat.
Praca od 9 do 17 i nasz obecny plan tygodnia to zbiory całkowicie rozłączne. Już prawie się zgodziłam, już prawie dokumenty złożone, ale...
Pojawiła się propozycja, szalona i w niepełnym wymiarze godzin.
Bilans zysków i strat tworzyliśmy wielokrotnie.
Powrót do poprzedniego pracodawcy odpadł od razu, bo zalet nagle nie znaleźliśmy.
Rezygnacja z zatrudnienia i bliższa przyjaźń z ZUSem na kilka najbliższych lat nadal kusi, zwłaszcza kiedy o trzeciej nad ranem muszę uruchomić inhalator.
Ryzykowna propozycja wygrała.
2 września wzięłam dziennik w dłoń, zrobiłam kilka głębokich wdechów i przekroczyłam progi pomieszczenia zwanego salą lekcyjną.
czwartek, 30 października 2014
O 21.20
29 października rok temu świat na chwilę się zatrzymał.
Choć chciałbym zapomnieć, pamiętam wszystko.
Mąż i Ojciec też pamięta, ale o pierwszych godzinach Syna milczy.
Rok, który nauczył nas optymizmu,wbrew logice
Bądź szczęśliwy dzielny Synu!
Jeden tydzień
Jeden miesiąc
(ruszamy do domu!)
Jeden rok
Choć chciałbym zapomnieć, pamiętam wszystko.
Mąż i Ojciec też pamięta, ale o pierwszych godzinach Syna milczy.
Rok, który nauczył nas optymizmu,wbrew logice
Bądź szczęśliwy dzielny Synu!
Jeden tydzień
Jeden miesiąc
(ruszamy do domu!)
Jeden rok
poniedziałek, 8 września 2014
Trzy lata!
Pamiętam każdy szczegół z tamtego dnia.
Był idealnym zakończeniem koszmarnej, jak mi się wtedy wydawało, ciąży.
Mała osóbka, która zmieniła wszystko.
Był idealnym zakończeniem koszmarnej, jak mi się wtedy wydawało, ciąży.
Mała osóbka, która zmieniła wszystko.
Wszystkiego najlepszego Córeczko!
sobota, 9 sierpnia 2014
9 miesiecy Wojciecha S.
10 dni temu Wojtuś skończył dziewięć miesięcy.
Jest wspaniały, pogodny, uśmiecha się bardzo często, ale potrafi również wyrazić swoje niezadowolenie ;).
Najweselszy jest gdy wszyscy są w domu. Uwielbia Siostrę. Jest cierpliwy i ze spokojem pozwala Ani karmić się i przytulać.
Nagle w połowie lipca, ku naszej ogromnej radości Wojtek zainteresował się otaczającym go światem. Hitem dziewiątego miesiąca było turlanie :))))))))))))))))))))))). Turlać można się wszędzie: pod stół, fotel, do laptopa pozostawionego na podłodze, do klocków starannie ułożonych przez Siostrę, pożądanych zabawek i najlepszą miejscówkę, czyli okolice balkonowych drzwi. Posadzony potrafi przez chwilę siedzieć, ale nigdy nie wiadomo kiedy się zmęczy.
W lipcu nastąpiła u Wojtka zmiana w podejściu do ćwiczeń. Na widok Pana Rehabilitanta uśmiecha się i dzielnie znosi jego pomysły. W kwestii Pani Rehabilitantki nadal pozostaje w opozycji. Po cichu, jak najbardziej podzielamy zdanie Syna, ale niestety... skoro trzeba.
Waży 7800 i od kilku dni nosi się w rozmiarze 68, ma dwa zęby, które pojawiły się nie wiadomo kiedy. Ulubione zabawki to nadal szmaciana żyrafa, krowa Wołowinka i sowa z Ikei, a bajki to Na straganie i Żaba i książeczkach z serii Obrazki dla maluchów.
Cieszy się kiedy mu śpiewam i w związku z tym nie wiem, czy mam się obawiać kolejnego badania słuchu, czy po prostu Syn bezkrytycznie mnie lubi ;). Ulubiona piosenka to Ten mały błąd z filmu Kurczak mały.
Jest wspaniały, pogodny, uśmiecha się bardzo często, ale potrafi również wyrazić swoje niezadowolenie ;).
Najweselszy jest gdy wszyscy są w domu. Uwielbia Siostrę. Jest cierpliwy i ze spokojem pozwala Ani karmić się i przytulać.
Nagle w połowie lipca, ku naszej ogromnej radości Wojtek zainteresował się otaczającym go światem. Hitem dziewiątego miesiąca było turlanie :))))))))))))))))))))))). Turlać można się wszędzie: pod stół, fotel, do laptopa pozostawionego na podłodze, do klocków starannie ułożonych przez Siostrę, pożądanych zabawek i najlepszą miejscówkę, czyli okolice balkonowych drzwi. Posadzony potrafi przez chwilę siedzieć, ale nigdy nie wiadomo kiedy się zmęczy.
W lipcu nastąpiła u Wojtka zmiana w podejściu do ćwiczeń. Na widok Pana Rehabilitanta uśmiecha się i dzielnie znosi jego pomysły. W kwestii Pani Rehabilitantki nadal pozostaje w opozycji. Po cichu, jak najbardziej podzielamy zdanie Syna, ale niestety... skoro trzeba.
Waży 7800 i od kilku dni nosi się w rozmiarze 68, ma dwa zęby, które pojawiły się nie wiadomo kiedy. Ulubione zabawki to nadal szmaciana żyrafa, krowa Wołowinka i sowa z Ikei, a bajki to Na straganie i Żaba i książeczkach z serii Obrazki dla maluchów.
Cieszy się kiedy mu śpiewam i w związku z tym nie wiem, czy mam się obawiać kolejnego badania słuchu, czy po prostu Syn bezkrytycznie mnie lubi ;). Ulubiona piosenka to Ten mały błąd z filmu Kurczak mały.
Mijający dziesiąty miesiąc życia Wojcieszka uświadamia mi, że niestety pora przestać być jak Scarlett O'Hara, bo koniec urlopu macierzyńskiego coraz bliżej, ale o tym innym razem. Pomyślę o tym jutro ;).
piątek, 25 lipca 2014
tabliczka mnożenia
We wtorki i czwartki przed 8.00 Ania trafia do Babci, a Wojtek z mamą do przychodni rehabilitacyjnej.
Wojtek ćwiczy mniej lub bardziej chętnie, później robimy zakupy, bo my przecież na końcu cywilizacji mieszkamy i skoro już zawitaliśmy do centrum, to korzystamy. Gdy pogoda jest ładna, a wiecznie rozpieszczający "Dziadzio Bysio" ma wolny dzień, Ania chce zostać u Babci.
Droga powrotna jest nienaturalnie cicha. Wojtek po ćwiczeniach przesypia ciurkiem kilka godzin. Nikt nie śpiewa na całe gardło o dzielnym strażaku Samie, nie trzeba podawać spadających zabawek i czytać bajek. W domu jest nienaturalnie cicho. Nie muszę dzielić uwagi na pół, sprawdzać czy Ania nie karmić Brata filcową kanapką z Ikei albo czy ktoś nie nadepnie turlającego się niemowlaka, który czai się na kolekcje smoków pozostawioną pod stołem. Czytam jedna bajkę, bez tłumaczenia, że teraz będzie o warzywach a potem o Filemonie, ale nikt nie wierci się na drugim kolanie, nie słyszę "posuń się Jutuś".
Spacer tez jest nienaturalny, tak porostu wózkiem alejkami, bez kamyków, patyków i szukania wiewiórki. Wojtek jest dziwnie spokojny i niechętny do zabaw, turla się w ulubione miejsce i pozostaje tam przez dłuższy czas.
Gdy Młodszy Brat znowu śpi mogę czytać, prasować, telefonować nie nasłuchując, czy w mniejszym lub większym łóżku ktoś się obudził a wcześniej nie tłumaczyć dlaczego nie będą spać razem.
Co z tego, ze mogę skoro "coś" przeszkadza.
Po 17.00 trzaskają drzwi. Potem kolejne.
- Wstawaj - Ania zwisa przez ramę łóżeczka i blond czupryną łaskocze brata po twarzy. On to uwielbia. Śmieje się i gulgocze.
To niemożliwe, że jeszcze niedawno była tylko Ona, że wszystko było razy jeden. Byłam pewna, że pomnożenie przez dwa będzie nie do ogarnięcia.
Potem nastał październik i okazało się, że jednak się da.
Tylko czasem myślę o ucieczce na bezludną, bardzo spokojną wyspę, ale tylko na chwile.
Wojtek ćwiczy mniej lub bardziej chętnie, później robimy zakupy, bo my przecież na końcu cywilizacji mieszkamy i skoro już zawitaliśmy do centrum, to korzystamy. Gdy pogoda jest ładna, a wiecznie rozpieszczający "Dziadzio Bysio" ma wolny dzień, Ania chce zostać u Babci.
Droga powrotna jest nienaturalnie cicha. Wojtek po ćwiczeniach przesypia ciurkiem kilka godzin. Nikt nie śpiewa na całe gardło o dzielnym strażaku Samie, nie trzeba podawać spadających zabawek i czytać bajek. W domu jest nienaturalnie cicho. Nie muszę dzielić uwagi na pół, sprawdzać czy Ania nie karmić Brata filcową kanapką z Ikei albo czy ktoś nie nadepnie turlającego się niemowlaka, który czai się na kolekcje smoków pozostawioną pod stołem. Czytam jedna bajkę, bez tłumaczenia, że teraz będzie o warzywach a potem o Filemonie, ale nikt nie wierci się na drugim kolanie, nie słyszę "posuń się Jutuś".
Spacer tez jest nienaturalny, tak porostu wózkiem alejkami, bez kamyków, patyków i szukania wiewiórki. Wojtek jest dziwnie spokojny i niechętny do zabaw, turla się w ulubione miejsce i pozostaje tam przez dłuższy czas.
Gdy Młodszy Brat znowu śpi mogę czytać, prasować, telefonować nie nasłuchując, czy w mniejszym lub większym łóżku ktoś się obudził a wcześniej nie tłumaczyć dlaczego nie będą spać razem.
Co z tego, ze mogę skoro "coś" przeszkadza.
Po 17.00 trzaskają drzwi. Potem kolejne.
- Wstawaj - Ania zwisa przez ramę łóżeczka i blond czupryną łaskocze brata po twarzy. On to uwielbia. Śmieje się i gulgocze.
To niemożliwe, że jeszcze niedawno była tylko Ona, że wszystko było razy jeden. Byłam pewna, że pomnożenie przez dwa będzie nie do ogarnięcia.
Potem nastał październik i okazało się, że jednak się da.
Tylko czasem myślę o ucieczce na bezludną, bardzo spokojną wyspę, ale tylko na chwile.
wtorek, 8 lipca 2014
Bo...
są upały, bo podobno mieszkamy w uzdrowisku, bo mamy czas, bo przynajmniej w części mamy wakacje,
uciekamy do parku
i czekamy na wieczorne, chłodzące burze.
piątek, 27 czerwca 2014
a po burzach wychodzi tęcza
To był bardzo długi, ciężki, niewyspany rok.
Wakacje już nie będą beztroskie jak wcześniej, będą wakacjami w połowie.
Aż w połowie.
Dumna jestem jak nigdy wcześniej.
Jak mawiali ci z trzeciej: szacun, proszę Pana.
Po ostatnich burzach na naszym końcu świata, gdzie autobusy zawracają, na powitanie wakacji nieśmiało wyszły takie dwie
Wakacje już nie będą beztroskie jak wcześniej, będą wakacjami w połowie.
Aż w połowie.
Dumna jestem jak nigdy wcześniej.
Jak mawiali ci z trzeciej: szacun, proszę Pana.
Po ostatnich burzach na naszym końcu świata, gdzie autobusy zawracają, na powitanie wakacji nieśmiało wyszły takie dwie
piątek, 13 czerwca 2014
to samo a jednak ...
Zdarzyło mi się w młodzieńczych latach pomyśleć, że nie ważne jak się mówi, byleby z szacunkiem.
Niby słownik podaje, że to synonimy.
Punkt widzenia zależy jednak od punktu siedzenia, jak mawia Zagraniczny Brat. Oj bardzo zależy.
Droga koleżanko, określenie upośledzony powinnaś sobie darować, bo istnieje między innymi synonim niepełnosprawny. Niby to to samo, a jednak.
Przemyślenia o konieczności selekcji naturalnej, niepotrzebnym cierpieniu również zachowaj dla siebie, bo punkt widzenia zleży od punktu siedzenia.
To był zły dzień.
Pora zmienić fryzjera.
Niby słownik podaje, że to synonimy.
Punkt widzenia zależy jednak od punktu siedzenia, jak mawia Zagraniczny Brat. Oj bardzo zależy.
Droga koleżanko, określenie upośledzony powinnaś sobie darować, bo istnieje między innymi synonim niepełnosprawny. Niby to to samo, a jednak.
Przemyślenia o konieczności selekcji naturalnej, niepotrzebnym cierpieniu również zachowaj dla siebie, bo punkt widzenia zleży od punktu siedzenia.
To był zły dzień.
Pora zmienić fryzjera.
piątek, 23 maja 2014
31
Wczoraj o piątej rano nakarmiłam Syna,
Mąż zrobił śniadanie a ja kanapki do pracy.
Idąc na poranny spacer zrobiliśmy zakupy.
Jak zwykle Pani z piekarni dała Ani starą bułkę "dla kaczuszek"
W parku szukaliśmy pszczółek i hefalumpów, puszczaliśmy mydlane bańki, karmiliśmy kaczki i obejrzeliśmy nową fontannę w Parku Zdrojowym.
W czasie drzemki ugotowałam zupę pomidorową i upiekłam murzynka.
Układaliśmy puzzle, budowaliśmy zamek dla krecika, czytaliśmy Kota Filemona,
ćwiczyliśmy podnoszenie głowy i leżenie na lewym boku.
Zwykły dzień.
W międzyczasie niezliczoną ilość razy usłyszałam różne wersje "Sto lat", odbierałam telefony z życzeniami,
Mąż zaskoczył prezentami a wieczorem pyszną kolacją.
Dzień skończył się po północy ;).
Wczoraj skończyłam 31 lat.
To był bardzo udany dzień.
.
Mąż zrobił śniadanie a ja kanapki do pracy.
Idąc na poranny spacer zrobiliśmy zakupy.
Jak zwykle Pani z piekarni dała Ani starą bułkę "dla kaczuszek"
W parku szukaliśmy pszczółek i hefalumpów, puszczaliśmy mydlane bańki, karmiliśmy kaczki i obejrzeliśmy nową fontannę w Parku Zdrojowym.
W czasie drzemki ugotowałam zupę pomidorową i upiekłam murzynka.
Układaliśmy puzzle, budowaliśmy zamek dla krecika, czytaliśmy Kota Filemona,
ćwiczyliśmy podnoszenie głowy i leżenie na lewym boku.
Zwykły dzień.
W międzyczasie niezliczoną ilość razy usłyszałam różne wersje "Sto lat", odbierałam telefony z życzeniami,
Mąż zaskoczył prezentami a wieczorem pyszną kolacją.
Dzień skończył się po północy ;).
Wczoraj skończyłam 31 lat.
To był bardzo udany dzień.
.
wtorek, 29 kwietnia 2014
A Wojtek ma 6 miesięcy
i bardzo fajny jest.
Waży 6200 i nosi rozmiar 62
Opanował podnoszenie głowy (oklaski, fanfary i ukłony w stronę cierpliwego Rehabilitanta ) i obracanie na prawy bok, lewy natomiast ignoruje mając w nosie nasze prośby i obietnice.
Uśmiecha się, rechocze, parska, gulgocze,zanosi się od śmiechu. Uwielbia towarzystwo, ale tylko najbliższych. Irytują go hałas i zgiełk. Lubi szmacianą żyrafę Grażynę (najlepsza do spania, ciumkania, tarmoszenia), krowę Wołowinkę i szeleszcząco - piszczące coś ptakopodobnego zwane Ptasiorem.
Uwielbia jeść a ja lubię go karmić :). Od tygodnia poznaje nowe smaki, pokochał marchewkę i śliwkę,brokuł za każdym razem jest porażką. Lubi jeść z nami :), nawet kiedy Siostra chce go karmić.
A oto sześciomiesięczny, brązowooki Dziedzic kraciastych koszul:
Czy to na pewno wszystko moje?
Waży 6200 i nosi rozmiar 62
Opanował podnoszenie głowy (oklaski, fanfary i ukłony w stronę cierpliwego Rehabilitanta ) i obracanie na prawy bok, lewy natomiast ignoruje mając w nosie nasze prośby i obietnice.
Uśmiecha się, rechocze, parska, gulgocze,zanosi się od śmiechu. Uwielbia towarzystwo, ale tylko najbliższych. Irytują go hałas i zgiełk. Lubi szmacianą żyrafę Grażynę (najlepsza do spania, ciumkania, tarmoszenia), krowę Wołowinkę i szeleszcząco - piszczące coś ptakopodobnego zwane Ptasiorem.
Uwielbia jeść a ja lubię go karmić :). Od tygodnia poznaje nowe smaki, pokochał marchewkę i śliwkę,brokuł za każdym razem jest porażką. Lubi jeść z nami :), nawet kiedy Siostra chce go karmić.
A oto sześciomiesięczny, brązowooki Dziedzic kraciastych koszul:
Czy to na pewno wszystko moje?
wtorek, 8 kwietnia 2014
kiedy? kto?
Anna S., początek nr pesel to 11.
Od września będzie przedszkolakiem.
Sprawdzaliśmy kilkakrotnie, za każdym komunikat był taki sam.
Od 5 miesięcy jest starszą siostrą.
Cudowną, mądrą, uroczą dziewczynką od dwóch lat i siedmiu miesięcy
Gdzie się podział mój filigranowy kurczak?
Kiedy, kto ukradł mi czas?
Od września będzie przedszkolakiem.
Sprawdzaliśmy kilkakrotnie, za każdym komunikat był taki sam.
Od 5 miesięcy jest starszą siostrą.
Cudowną, mądrą, uroczą dziewczynką od dwóch lat i siedmiu miesięcy
Gdzie się podział mój filigranowy kurczak?
Kiedy, kto ukradł mi czas?
czwartek, 27 marca 2014
piątek, 21 marca 2014
Obserwowaliśmy topienie Marzanny stworzonej przez dzieci z pobliskiej szkoły podstawowej, biegaliśmy za mydlanymi bańkami, które puszczał "chlopczyk Kajoj", szukaliśmy wiewiórek, tradycyjnie nakarmiliśmy kaczki suchą bułką. WIOSNA.
Telefon od Uprzejmej Inaczej Urzędniczki dopadł nas na ławce podczas drugiego śniadania.
Pani poinformowała o dokładniej godzinie oględzin, którym zostanie poddany nasz Syn w przyszłym tygodniu i....
- Po badaniu przez lekarza dziecko musi porozmawiać z psychologiem. Zrozumiała Pani?
- Raczej z rodzicami w naszym przypadku, Syn skończył cztery miesiące - przez chwilę myślałam, że osoba
po drugiej stronie żartuje
- Przepisy należy szanować. Chce pani dyskutować z procedurami. Psycholog rozmawia nawet z młodszymi dziećmi. Czy dziecko przybędzie na rozmowę? - usłyszałam reprymendę.
Co teraz? Bać się, że Syn naskarży, że Siostra co rano krzyczy mu do ucha "dzień dobry" najpiskliwiej jak tylko może dwu i pół letnia dziewczynka, a potem biega ze szczotką do zamiatania w imieniu stuwiekowego lasu łapiąc hefalumpy, że wczoraj Tata tańczył z nim i ŚPIEWAŁ "Jesteś szalona", bo brzuch bolał po poczwórnej dawce żelaza, a w nocy puszczał odgłosy delfinów (mnie obudziły, na resztę rodziny podziałały lepiej niż relanium), że mama nazywa go pulpecikiem, klopsikiem i indorkiem. Mamy się bać i oczekiwać pracowników MOPSu?. Można zachować powagę?
Szanujemy przepisy, poddamy się procedurom mając nadzieję na szczątkową uprzejmość. Zrozumiała Pani?
Telefon od Uprzejmej Inaczej Urzędniczki dopadł nas na ławce podczas drugiego śniadania.
Pani poinformowała o dokładniej godzinie oględzin, którym zostanie poddany nasz Syn w przyszłym tygodniu i....
- Po badaniu przez lekarza dziecko musi porozmawiać z psychologiem. Zrozumiała Pani?
- Raczej z rodzicami w naszym przypadku, Syn skończył cztery miesiące - przez chwilę myślałam, że osoba
po drugiej stronie żartuje
- Przepisy należy szanować. Chce pani dyskutować z procedurami. Psycholog rozmawia nawet z młodszymi dziećmi. Czy dziecko przybędzie na rozmowę? - usłyszałam reprymendę.
Co teraz? Bać się, że Syn naskarży, że Siostra co rano krzyczy mu do ucha "dzień dobry" najpiskliwiej jak tylko może dwu i pół letnia dziewczynka, a potem biega ze szczotką do zamiatania w imieniu stuwiekowego lasu łapiąc hefalumpy, że wczoraj Tata tańczył z nim i ŚPIEWAŁ "Jesteś szalona", bo brzuch bolał po poczwórnej dawce żelaza, a w nocy puszczał odgłosy delfinów (mnie obudziły, na resztę rodziny podziałały lepiej niż relanium), że mama nazywa go pulpecikiem, klopsikiem i indorkiem. Mamy się bać i oczekiwać pracowników MOPSu?. Można zachować powagę?
Szanujemy przepisy, poddamy się procedurom mając nadzieję na szczątkową uprzejmość. Zrozumiała Pani?
wtorek, 25 lutego 2014
Ciemną nocą...
Jeżeli Syn obudzi się w nocy na posiłek, to resztę nocy przesypia z nami. Wojtek zajmuje połowę łóżka, my kompresujemy się na pozostałej części. Nie przeszkadza nam to.
Co jakiś czas nad ranem, Córkę odwiedzają nielubiane plotflory*, ratunkiem wtedy jest łóżko rodziców, a dokładnie zajmowana przez nich połowa. Przyjmujemy to z pokorą, chcąc się wyspać.
Razem z Anią do łóżka trafiają: miś zwany Uszatkiem, biedronka Tola (która stała się dla Córki bóstwem), kołdra i poduszka w misie a na koniec prześcieradło.
Po wrzuceniu całego niezbędnika Ania gramoli się po nas ze słowami: "posuń się koło Totusia"**, następnie całuje brata śpiewając "aaa to ti ta"*** i zasypia.
I tak co kilka dni.
Występują odstępstwa od tego schematu. Ubiegłej nocy, kiedy o czwartej nad ranem przybyła do nas z niezbędnikiem, nie zastawszy Brata, który wzgardził nocnym posiłkiem, kategorycznie zażądała przyniesienia go. Dała się udobruchać dwukrotnym opowiedzeniem "Na straganie" i wróciła do swojego łóżka.
Ciekawie jest.
* potwory mieszkające prawdopodobie pod łóżkiem w skrzyni na pościel
** posuń się skierowane jest do mnie,spanie koło Brata jest atrakcją i biada temu, kto będzie z uważał inaczej
*** aaa kotki dwa
Co jakiś czas nad ranem, Córkę odwiedzają nielubiane plotflory*, ratunkiem wtedy jest łóżko rodziców, a dokładnie zajmowana przez nich połowa. Przyjmujemy to z pokorą, chcąc się wyspać.
Razem z Anią do łóżka trafiają: miś zwany Uszatkiem, biedronka Tola (która stała się dla Córki bóstwem), kołdra i poduszka w misie a na koniec prześcieradło.
Po wrzuceniu całego niezbędnika Ania gramoli się po nas ze słowami: "posuń się koło Totusia"**, następnie całuje brata śpiewając "aaa to ti ta"*** i zasypia.
I tak co kilka dni.
Występują odstępstwa od tego schematu. Ubiegłej nocy, kiedy o czwartej nad ranem przybyła do nas z niezbędnikiem, nie zastawszy Brata, który wzgardził nocnym posiłkiem, kategorycznie zażądała przyniesienia go. Dała się udobruchać dwukrotnym opowiedzeniem "Na straganie" i wróciła do swojego łóżka.
Ciekawie jest.
* potwory mieszkające prawdopodobie pod łóżkiem w skrzyni na pościel
** posuń się skierowane jest do mnie,spanie koło Brata jest atrakcją i biada temu, kto będzie z uważał inaczej
*** aaa kotki dwa
środa, 12 lutego 2014
Czy tylko mnie odpowiedzialność za moje dzieci przeraża?
Znajduję się pomiędzy mysią a czarną dziurą.
Życie wypełniają nam wizyty, bynajmniej towarzyskie, bo tych to ostatnio jakoś mniej. Kalendarz zapełniony po brzegi i czasu dla Męża jak na lekarstwo.
Zamiast wolnych ferii dodatkowe zlecenia, bo rehabilitacja.
Zamiast zwolnienia lekarskiego dodatkowy gripex, bo wolne dni przydają się na siedzenie w gabinetach.
Na pewno będzie lepiej z każdym dniem. Przywykniemy, lepiej zorganizujemy domowe życie.
Byle do wiosny?
Znajduję się pomiędzy mysią a czarną dziurą.
Życie wypełniają nam wizyty, bynajmniej towarzyskie, bo tych to ostatnio jakoś mniej. Kalendarz zapełniony po brzegi i czasu dla Męża jak na lekarstwo.
Zamiast wolnych ferii dodatkowe zlecenia, bo rehabilitacja.
Zamiast zwolnienia lekarskiego dodatkowy gripex, bo wolne dni przydają się na siedzenie w gabinetach.
Na pewno będzie lepiej z każdym dniem. Przywykniemy, lepiej zorganizujemy domowe życie.
Byle do wiosny?
środa, 29 stycznia 2014
29 po raz trzeci!
Wojtek to idealny młodszy brat.
Obecnie 4,2 kg i 53 cm do podziwiania.
Uwielbia przytulanie, nie zaśnie bez otulenia kocykiem. Jest okropnym piecuchem.Uwielbia kąpiele, które często przesypia.
Przez Siostrę zwany jest Totek lub Totuś, a przez rodziców księciunio lub Gofer (Ania uwielbia Kubusia Puchatka a my razem z Nią, nie mamy z resztą wyjścia).
Na równi z tuleniem uwielbia jedzenie, nie oszczędził matki w hipermarkecie, przychodni, karmień w samochodzie już nie liczę.
Jest wspaniały. Ma ktoś jeszcze wątpliwości?
Obecnie 4,2 kg i 53 cm do podziwiania.
Uwielbia przytulanie, nie zaśnie bez otulenia kocykiem. Jest okropnym piecuchem.Uwielbia kąpiele, które często przesypia.
Przez Siostrę zwany jest Totek lub Totuś, a przez rodziców księciunio lub Gofer (Ania uwielbia Kubusia Puchatka a my razem z Nią, nie mamy z resztą wyjścia).
Na równi z tuleniem uwielbia jedzenie, nie oszczędził matki w hipermarkecie, przychodni, karmień w samochodzie już nie liczę.
Jest wspaniały. Ma ktoś jeszcze wątpliwości?
poniedziałek, 27 stycznia 2014
Jest dobrze, zaczynamy się cieszyć i słyszymy o retinopatii
Mijają trzy tygodnie i wszystko wraca do normy, a potem
laryngolog przed badaniem mówi za dużo, a po odpowiada wymijająco i odsyła do audiologa
Neonatolog jest zadowolony, ale karze rutynowo zrobić badania, uprzedzając żeby wyniki odebrać za tydzień, bo wcześniej informują tylko wtedy gdy są bardzo złe, wychodzimy bez obaw.
Zanim dojechaliśmy do domu zadzwonił telefon
Mijają trzy tygodnie i wszystko wraca do normy, a potem
laryngolog przed badaniem mówi za dużo, a po odpowiada wymijająco i odsyła do audiologa
Neonatolog jest zadowolony, ale karze rutynowo zrobić badania, uprzedzając żeby wyniki odebrać za tydzień, bo wcześniej informują tylko wtedy gdy są bardzo złe, wychodzimy bez obaw.
Zanim dojechaliśmy do domu zadzwonił telefon
Subskrybuj:
Posty (Atom)