środa, 25 kwietnia 2012

przeprowadzkę czas zacząć

Ja pakuję, On pakuje, Ono pakujemy. Ja smutna, On smutny, Ono smutne

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Najpierw chciałam zostać fizykiem. Już zobaczyłam się na liście przyjętych, ale też widniałam na innej. Zostałam przekonana, bo ten kierunek był lepszy według rodziców. Tak strasznie żałowałam tej fizyki, tych marzeń o laboratorium, tych obliczeń ;). A potem, na pierwszym roku, tłumaczyłam zawiłości praw fizyki zarabiając i nie tylko ;). Im dalej w las z wykładami to korepetytant o pięknych brązowych oczach miał co raz więcej problemów (nawet z przekształcaniem wzorów - bardzo podejrzane), co by było prościej i taniej z dojazdem na korepetycje student postanowił zostać moim Mężem.
Spóźniłam się na seminarium inżynierskie z dziedziny matematyki u wymarzonego dr R. i podziękował mi za współpracę. Były wolne dwa miejsca tylko u prof. G. Do jego gabinetu wbiegłam przedostatnia i zostałam zmuszona (ku mojemu wielkiemu niezadowoleniu) do napisania referatu z tlenioną blondynką, która wbiegła jako ostatnia (ach co to były za czasy, ja miałam włosy ścięte na 10 mm), która patrząc na mnie z góry rzuciła: Anka jestem. I zyskałam najlepszego przyjaciela, a w 2011 roku, Mąż na pytanie urzędniczki o imię Córki z dumą odpowiedział: Anna, bo przecież tak musiało być!
Wiosną ubiegłego roku wczesnym rankiem pielęgniarka zapytała się mnie czy nie mam nic przeciwko towarzystwu jeszcze jednej pacjentki w tym samym tygodniu ciąży co ja. Skoro i tak miałam wyjść tego dnia do domu to zgodziłam się. Pomimo ostrej wymiany zdań z lekarzem zostałam z nową pacjentką na dłużej a wczoraj zostałam matką chrzestną Mileny, jej Córki.
Wczoraj, późnym wieczorem, z mamą Mileny delektując się czerwonym półwytrawnym usłyszałam: pamiętam jaka byłaś zła, że musisz zostać dłużej w szpitalu.
Tak, ja też. A kiedyś chciałam zostać fizykiem doświadczalnym - odpowiedziałam patrząc jak Adam z Anią na rękach tańczy tango i polkę jednocześnie do muzyki z telewizora.
Wyczystko dzieje się po coś. Mam nadzieję. Zabieram się do pisania pierwszego od ponad czterech lat CV, bo wiem, że nie doczekam chwili aż pewien człowiek uświadomi sobie, że wiedza i umiejętności nie uciekają z głowy, którą ponoć mleko zalało, wraz z pojawieniem się nowego człowieka.

sobota, 7 kwietnia 2012

WESOŁYCH ŚWIĄT
ŻYCZĄ