sobota, 16 marca 2013

Liga obrony żłoba

Codziennie w żłobie słyszę, że Ania jest grzeczna (choć ruchliwa), bardzo samodzielna, mądra i bardzo radosna i nie miała żadnych problemów z dostosowaniem się do rytmu dnia. Początkowo zbieraliśmy szczęki z podłogi słysząc odpowiedzi na nasze "jak było dzisiaj?". Dla nas Nulcik jest największym cudem i wymienianie jej zalet tutaj uważam za zbędne (ach to obiektywne podejście do własnego dziecka). Ale...
W erze "przed żłobkiem" słyszeliśmy, że jest głośna, nie chce oglądać  bajek (straszna zbrodnia, wredni rodzice telewizora nie mają), nie chce jeść "oszaleć można, bo tak ją rozpieściliście".
Setki razy tłumaczyliśmy, że Ania nie może jeść niektórych produktów i brak gabarytów mini wojownika sumo nie czyni jej gorszym dzieckiem, ale to przecież dla jej dobra...
Decyzja była bardzo trudna.
Mamy nadzieję, że wybraliśmy dobrze.
W dni powszednie o w okolicach 7.30 w drodze na przystanek autobusowy panna Anna prezentuje się tak:


piątek, 8 marca 2013

Loguję się, sprawdzam.
Wersja robocza pochodzi z 22 lutego. Wtedy miałam przerwę na kanapkę i Cisowiankę, bo grupa nie przyszła na zajęcia. Zapadłam się z laptopem Adama w fotelu i.....
Zasnęłam na całe 1,5 h i było po przerwie, ci następni zawsze przychodzą kompletem.
A po powrocie do domu była wizyta w szpitalu. Tona leków i zakaz żłoba na przynajmniej tydzień.
Zakaz został przedłużony o kolejny tydzień w zwykłej  przychodni po przepisaniu kolejnej tony specyfików.
I tak sobie napełnialiśmy strzykawki, łykaliśmy, inhalowaliśmy dokonując cudów logistycznych, bo przecież
babcia obrażona postanowiła wyjechać  na kilka tygodni.
Potem przyszła wiosna (pogodowa) a z nią jakieś dziwne uczucie, że chyba niepotrzebnie chciałam udowodnić całemu światu, że musi być tak jak kiedyś.
Ale o tym później.
Bo dzisiaj
mija
18
miesięcy
z
Nią