poniedziałek, 29 listopada 2010

ogłoszenie niedrobne

Pilnie poszukuję miejsca zamieszkania Wróżki Chrzestnej ewentualnie jeziora/stawu/rzeki/morza w którym aktualnie pływa złota rybka.
Obiecuje (zwłaszcza w przypadku tej drugiej) oddam w dobre ręce po wykorzystaniu tylko jednego życzenia.

czwartek, 25 listopada 2010

25 listopada – Dzień Pluszowego Misia

Pilnie potrzebny mi Gustaw czarnooki brunet o gęstych włosach z wielką kokardą w czerwoną kratę :). Tego misia dostałam, gdy po raz pierwszy jako dziecko musiałam zostać w szpitalu. Gustaw (z niewiadomego powodu zabroniłam wszystkim zdrabniać jego imię) wraz ze szmacianą lalką Wacławem towarzyszyli mi w najtrudniejszych momentach. Wczoraj wypłakałam się w zieloną poduszkę...
Gdy tylko mogę wtulam się w szanownego męża Adama (misia to On nie przypomina), a w pracy jedną ręką trzymam kciuki ;)i powtarzam: wszystko będzie dobrze, no rzesz k.... będzie dobrze i już i na pewno za te 14 bardzo długich roboczych dni okaże się, że w moim organizmie nic się nie nowo-tworzy.


Teraz Gustaw towarzyszy w trudnych momentach uroczej sześciolatce i dzisiaj tak jak rok temu powędrował z nią do przedszkola :)

wtorek, 23 listopada 2010

Esz kontra Szpital Wojewódzki w pewnym powiatowym mieście runda druga jutro ósma rano.
Osoby, które nie potrzebują w godzinach przedpołudniowych dłoni, proszone są o trzymanie kciuków.

Po raz pierwszy od 2005 roku jesień nie przyniosła nic dobrego.
Dzisiaj zobaczyłam zdjęcie* - tą ścieżką spacerowałam rok temu opowiadając Ani o wszystkich cudownych rzeczach (osobach), które czekają na mnie i szanownego męża Adama. Przecież nie tak miało być...



*zdjęcie pochodzi z tego miejsca i jest autorstwem najlepszej Ani jaką znam :)

czwartek, 18 listopada 2010

Z zaleceniami, dobrymi radami i całym mnóstwem zakazów wczoraj wieczorem wróciłam do domu.
Z zakazami nie radzę sobie najlepiej więc na pocieszenie dostałam od męża malinowe lody z białą czekoladą.

Coś podstępnie prostuje mi zwoje mózgowe.
Na pytanie: czy zwolnienie do końca tygodnia pani wystarczy? Odpowiedziałam (wrrrrrr): nie dziękuje, nie potrzebuje.
Mina lekarza bezcenna, a moją głupotę chętnie oddam komukolwiek.

wtorek, 16 listopada 2010

Esz kontra Szpital Wojewódzki w pewnym powiatowym mieście jutro starcie pierwsze
Brrr, wrrr, ach co to będzie, tatusiu ja się boję ;).

Aż okulary spadły mi z nosa (czy one mogą się dziwić??), kiedy po pierwszym! sygnale telefon odebrała szanowna pani rejestratorka.

piątek, 12 listopada 2010

12 listopada – Światowy Dzień Bicia Rekordów

Hmmm
Jaki by tu rekord pobić?
Może w niewyspaniu?
Może w za późnym wstawaniu do pracy?
Może w zapominaniu?
Może w głupocie?
Bo jak można wstać za późno, bo po co słuchać budzika, nie zjeść śniadania (zwłaszcza przy pięknie wyhodowanym wrzodzie na żołądku), bo trzeba wyprasować włosy i zapomnieć wziąć leków, które pomogą przeżyć dzień z moim kolegą wrzodzikiem!
No jak??

poniedziałek, 8 listopada 2010

historia pewnego szkolenia

Byłam na szkoleniu, corocznym, dla mnie pierwszym, bo podczas ubiegłorocznego ośmieliłam się zmienić stan cywilny, a następnie tańcować na własnym weselu.
Przeżyłam, choć strach był ogromny.
Za późno wyszłam z pracy, za późno zaczęłam się pakować, za późno szanowny mąż Adam wyniósł bagaże do samochodu, za późno wyjechaliśmy,
ale za to jak szybko dojechaliśmy (policja tym razem była bardzo łaskawa)!
Przerażenie nie było mniejsze, gdy na liście uczestników pośród kilkunastu mężczyzn znalazłam siebie (o matko, czy ja na prawdę mam taką dziwną pracę i co za idiota kazał mi tu przyjechać?! - wyrzucałam przez telefon wielkie całodniowe rozgoryczenie pewnej Andzi).
Jednak, gdy obejrzałam pensjonat, nasz pokój, gdy z zasiedliśmy do specjalnie odłożonej dla pary spóźnialskich ;) kolacji, gdy zobaczyłam nasz pokój, ogród, balkon i gdy poznałam tych których dotąd tylko słyszałam przez telefon i to najczęściej w kłopotliwych sprawach, wymagających (jakby ładnie to ująć) zwrócenia uwagi po zdenerwowaniu nie było śladu.
Odpoczęłam, mimo iż wyspać się nie było nam dane, nasłuchałam się komplementów :), przyjęłam gratulacje (nie mam pojęcia za co) rozmawiałam, śmiałam się, tańcowałam z mężem przy muzyce z czasów młodości moich rodziców (o zgrozo, ale było bardzo późno więc może nikt nie widział, a te oklaski były np. dla barmana), delektowałam się czeskim ciemnym Skalakiem i stanowczo za dużo! zjadłam smakołyków.
W między czasie zdążyłam przejść szkolenie i otrzymać certyfikat, którym napisane było PAN ESZ - no tak kto by pomyślał, że kobieta możne taki otrzymać.
hmmm a w poniedziałek, po przeżyciach nieco dłuższego weekendu, głowa jest trochę cięższa, gardło boli, ale te wspomnienia...
sialalalalala, sialalalalala, sialalalalala

czwartek, 4 listopada 2010

wieczór

Wsparta na puchatej poduszce, owinięta ciepłym kocem, z laptopem na kolanach zajadam kolejne jabłko malinówkę i przewijam strony "Szajki bez końca" (czasem korzystam z książek w formacie pdf).
W naszym domu, w listopadowy wieczór pachnie kawą i jabłkami z cynamonem.
Pomiędzy linijkami spoglądam na plecy pracującego przy biurku męża. Dobrze, że jest blisko.
Jest tak zwyczajnie, cicho, spokojnie.
Takiej zwyczajności chcę, tak jest mi dobrze.

środa, 3 listopada 2010

zaraz, chwila, moment!
to już listopad!?