Wsparta na puchatej poduszce, owinięta ciepłym kocem, z laptopem na kolanach zajadam kolejne jabłko malinówkę i przewijam strony "Szajki bez końca" (czasem korzystam z książek w formacie pdf).
W naszym domu, w listopadowy wieczór pachnie kawą i jabłkami z cynamonem.
Pomiędzy linijkami spoglądam na plecy pracującego przy biurku męża. Dobrze, że jest blisko.
Jest tak zwyczajnie, cicho, spokojnie.
Takiej zwyczajności chcę, tak jest mi dobrze.
A ja obecnie sama w domu urzęduje. Mąż na szkoleniu i mimo, że się do tego przyzwyczaiłam i na parę dni mam spokój to czuję, że noc będzie nieprzyjemna i zimna.
OdpowiedzUsuńJak męża nie ma w domu nocą (na szczęście bardzo rzadko)widzę upiory za każdą firanką
OdpowiedzUsuń