czwartek, 15 listopada 2012

Przeżyłam niezliczone ilości wizyt u okulistów w moim, już prawie trzydziestoletnim, życiu. Znosiłam do rozpadu kilkanaście par okularów (rodzice z przekąsem twierdzą, że w niemowlęctwie i przedszkolu zaliczyłam kilkaset ;). Przeżyłam pierwsze kroki Męża jako okularnika, a nie były to łatwe chwile ;).
"Przeżyłam" to duże nadużycie, przecież ja te moje bryle bardzo lubię, ale, ale ...
wizja wady wzroku u Ani przeraża.
Po dzisiejszej okulistycznej wizycie (nie pierwszej w życiu Córki) rozważamy wszystkie za i przeciw i dalej trudno podjąć decyzję.
Szkoda, że nie możemy poznać zdania Ani w tej sprawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz