Ach ten szósty...
W tym roku zaspałam, zapomniałam napisać list do Mikołaja. Pewnie ma to jakiś związek z bujnym nocnym życiem prowadzonym od kilku dni przez Córkę. On jednak przyjechał, ale zamiast sani pod oknami stanął srebrny wóz z którego wysiadł brzuchaty człowiek z siwą brodą (może nie aż tak długą jak w książkach). Świat idzie do przodu, w kwestii prezentów też. W ubiegłym roku od tego brodacza dostałam wielkiego czekoladowego mikołaja, w tym ogromne paczki pieluch w gatunku ostatnio preferowanym przez Córkę, ach życie. Do Anki też przeszedł Mikołaj - z powodu niecierpliwości matki już parę dni wcześniej ;). Dostała kurnik. Biedne dziecko, od początku z wariatami.
Wiecie może, czy szanowny Święty przyjmuje jeszcze jakieś listy last minute, bo kilka życzeń mam?
Na pewno przyjmuje ;)
OdpowiedzUsuńA kurnik świetny, widać, że przypadł samej zainteresowanej do gustu ;)