Chwila, moment to już 17 września, to Ania ma już 10 dni, to ja już jestem we własnym domu? Huuura
6 września BARDZO późnym wieczorem usłyszałam, że "w czwartek i ani dnia dłużej, bo to się może źle skończyć!" Przyjęłam to prawie dzielnie (mocząc rękaw mężowej koszuli ;) - przecież ona jest za mała - powtarzałam.
I nadszedł TEN czwartek, i nic nie było ważne ani znieczulenie ani ból ani strach ani ci wszyscy ludzie dookoła, byle tylko ją zobaczyć .
- No to choć do nas Aniu - powiedział lekarz i po chwili usłyszałam najpiękniejszy wrzask na świecie, naszej dzielnej Córki.
- Jest zdrowa, słyszała pani? Oddycha sama, dostała 10 punktów! - szczęśliwy lekarz przekazywał mi kolejne informacje przekrzykując się z pediatrą zza drzwi.
A teraz nie ważne jest, co by było gdyby ta bomba zegarowa..., bo jest Ona:
czyli nasze małe 50 cm szczęścia:
* bardzo dziękujemy za gratulacje i trzymanie kciuków;
** wrzask Córki, choć od 8 września pojawia się bardzo rzadko, jest niezwykle donośny, wg. Męża jest to efekt uboczny sterydów na rozwój płuc - ja Cię dorwę lekarzu!
:)))))))))))))))) Aż zatyka dech :)))))))) 50 cm, taka Kruszynka :)))) Całujemy, pozdrawiamy. My wciąż jeszcze w dwupaku ;-)
OdpowiedzUsuńAch tylko pozazdrościć kruszynki
OdpowiedzUsuńJestem z Was dumna dziewczyny :) i cieszę się, że Anna już po tej stronie. Jest prześliczna!
OdpowiedzUsuńMagda