czwartek, 14 kwietnia 2011

powrót do przeszłości

Miałam wolny dzień. Cały, długie godziny tylko dla mnie :).
Po uporaniu się ze śniadaniem, wykonanym przez szanownego męża i cichutko pozostawionym przy łóżku (ach słodkie lenistwo), rozprawieniu się z zaległą książką, postanowiłam pozbyć się zawartości ogromnej, czarnej torby zalegającej w naszej sypialni od przeprowadzki. Wraz z Anią, podczas rozpakowywania, wkładałyśmy do niej rzeczy "prawdopodobnie do wyrzucenia, ale przecież..." Wyciągałam z niej po kolei: czapkę niebieską niewiadomego pochodzenia, rozdartą kurtkę narciarską Męża, prawie dwumetrowy szalik, który towarzyszył mi przez całe studia i został przypalony podczas TEGO ogniska w lesie ;), czarny sweter, w którego kieszenie chowałam ściągi z kryptografii, koszulę męża z nieschodzącą plamą z kawy, którą wypiliśmy na stacji benzynowej dzień po naszym ślubie. Wszystko po kolei zakwalifikowałam do zostawienia w okolicach śmietnika. Tylko jedną niepoplamioną, ale spraną, zniszczoną, grubą flanelową koszulę, zdobioną we wściekło czarno-biało-niebieską kratę złożyłam w kostkę, wygładziłam wszystkie nierówności i schowałam do szafy. Przecież to TA koszula, TEGO człowieka, z nią wiąże się tyle wspomnień. Przez całe studia była noszona przez PEWNEGO człowieka, przynajmniej kilka razy na tydzień, była z nami na każdych wagarach, jej rękaw skubałam czekając na wyniki egzaminu ze znienawidzonej makroekonomii, była tak charakterystycznym znakiem, że nawet portier z akademika Ani mówił do mnie często: "o to ty, ten kraciasty chłopak też już przyszedł". Żartowałyśmy, że ON ślub też pewnie w tej koszuli weźmie.
Jednak wybrał białą, kraciasta pojechała z Nim w podróż poślubną :).

2 komentarze:

  1. Też jestem sentymentalna... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sentyment, przywiązanie do rzeczy a właściwie do wspomnień z nimi związanych to chyba nic złego ?
    W końcu to one po części definiują jacy jesteśmy, są naszymi okularami przez które patrzymy na otaczający Nas świat...

    OdpowiedzUsuń