wtorek, 24 sierpnia 2010

Przekładałam najpierw z piątku na sobotę (na szczęści pewien bardzo miły gość mnie od TEGO wybawił, potem z poniedziałku na wtorek, aż stało się.
Zabrakło mi argumentów i od rana w pewnym małym mieszkaniu, w pewnym bloku nieustannie pracuje pralka i odkurzacz, przenoszone są meble i ubrania, nieustannie używane są szmatki i nieco śmierdzące środki czyszczące, a szanowny mąż Adam kursuje do śmietnika, obłaskawiając po drodze starszą panią siedzącą na ławce, aby pozwoliła nam skorzystać, ze swoich sznurków na pranie. Niestety, nastąpił czas powakacyjnych porządków. Tylko zeszytów do szkoły wciąż nie kupiłam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz