niech się skończy!
Miesiąc pod wezwaniem garnituru, krawata, codziennego prasowania koszul (prasować uwielbiam, ale te ilości...) i niewyspania, bo wszystko miało być na wczoraj.
Maturalny maj był tylko preludium do czerwca.
Jeszcze tylko dwa tygodnie, tylko dwa, tylko...
Dobrze, że ciotka Anka zadbała o naszą regenerację, ale o tym następnym razem.
Jeszcze tylko wspomnę, że maj był pod wezwaniem nie tylko matury, ale również górnych i dolnych dwójek. Ach co to były za nocne koncerty! Cud, że sąsiedzi pracowników MOPSu na nie nie zaprosili.
Nie toleruję prasowania, toteż nie prasuję ;)
OdpowiedzUsuńWspółczuję zębolowych koncertów, u nas obyło się bez problemów :)