piątek, 31 sierpnia 2012

To Ty siedzisz w domu?

To pytające stwierdzenie słyszę co jakiś czas z ust bliższych lub dalszych znajomych, rodziny. Po czym następuje ubolewanie rozmówcy nad moimi zmarnowanymi latami studiów* (jedna  koleżanka stwierdziła nawet, że ona wiedząc, że będzie miała dzieci nie bawiła się w studiowanie - cieszę się niezmiernie, że miała taka świadomość mają osiemnaście lat ;)) ponoć zmarnowaną karierą (cokolwiek to oznacza) itp.
Kiedyś tłumaczyłam mając irracjonalne poczucie winy. Teraz, po pięciu miesiącach od zakończenia urlopu macierzyńskiego, kiwam tylko głową po której nieznośnie kręci się  odpowiedź:: tak! i niedługo od tego siedzenie dostanę odcisków na .....(części ciała służącej do siedzenia). 
Kiedy myśli o minionych latach stają się bardzo nieznośne przypominam sobie pewien kwietniowy dzień, gdy rano przed komputerem zawalona dokumentacją techniczną (ja na prawdę bardzo lubiłam swoją pracę) robiłam tą bliżej niesprecyzowaną karierę zawodową (bo ja przecież ze wszystkim sobie poradzę co to za problem pracować w ciąży) a za parę godzin leżałam zaprzyjaźniając się z fenoterolem i bojąc się ruszyć nawet ręką, żeby nie stracić tego co najważniejsze.
Liczę do dziesięciu, stu, tysiąca i wracam do swoich spraw. A o mechanicznych zawiłościach dalej opowiadam, ale teraz Córce :).


* jeżeli domowy budżet to wytrzyma mam w planach kolejne :)

piątek, 24 sierpnia 2012

wróciliśmy, żyjemy

z wakacji przywieźliśmy krasnala ogrodowego :)


środa, 8 sierpnia 2012

J E D E N A Ś C I E

Kiedy to minęło? Gdzie podział się mój mały Kurczak?


poniedziałek, 6 sierpnia 2012

co było, gdy mnie tu nie było

Był lipiec, a jak lipiec to zmartwienia. Na szczęście nie TAKIE jak w ubiegłym roku, ale główna ich bohaterka się nie zmieniła. Najpierw była jedna, bardzo niegroźna diagnoza, potem druga uzupełniająca tą pierwszą, a na koniec trzecia, po której zapomnieliśmy gdzie jest zaparkowane nasze auto. Każda z diagnoz poprzedzona była kilkoma wizytami lekarskimi i badaniami (o których lepiej zapomnieć), cud, że panie rejestratorki nie chciały się w końcu na kawę z Adamem umówić (ja bym tak zrobiła), a Ania nie mówi ciociu/ wujku do lekarzy (o wokabularzyku naszej Córki wspomnę kiedy indziej). Po tych wydarzeniach pozostał nam kac, że nie zauważyliśmy, że zapomnieliśmy, że na Anię trzeba bardziej uważać, że tak przyzwyczailiśmy się do normalności.
W między czasie musieliśmy jeszcze ogarnąć drobną kwestię - jak pomieścić w naszym dwupokojowy mieszkaniu osób sześć, w tym ruchliwą ośmiolatkę, niemowlaka z wyraźnym ADHD w częstotliwości przemieszczania i jednego dorosłego wyłącznie niemieckojęzycznego. Było ciekawie (zwłaszcza w kolejkach do łazienki) i mimo wszystkich niedogodności radośnie.
Już jest sierpień, drugi, ostatni miesiąc tegorocznych wakacji,  korzystamy więc:


A już za chwilę, już za momencik wakacyjny wyjazd.