w sobotę, bardzo późnym wieczorem niebieski autobus powiózł nas nad morze.
Ośmiogodzinna podróż autobusem nie należała do najciekawszych elementów wyprawy, zwłaszcza dla moich towarzyszy o wzroście powyżej 1,80 m - ja przy 1,60 m jakoś dałam radę.
zupełnie nie rozumiem dlaczego o szóstej rano nikt (oprócz wspaniałej trójki) nie pływał promem :)
Była poranna, pusta plaża, zimne morze
i spacery, zbieranie muszelek, gofry z bitą śmietaną i malinami, kamienie wbijające się w stopy, wiatr spokojnie rozwiewający włosy. Nigdzie nie biegłam, nie zbierałam dokumentów, nie musiałam trzeć zmęczonych oczu
oglądanie ogromnych statków i delektowanie się marzeniami, które przypłynęły razem z nimi
i zachód słońca zapowiadający tylko dobry dzień
dobrze, że w moim życiu pojawiły się te dwie osoby, bez nich nie byłoby takich chwil.
to był super wyjazd, koniecznie musimy go powtórzyć
OdpowiedzUsuńOch, też tego potrzebuję, kocham morze, woda mnie napawa spokojem, a zapach morza, szum fal, piasek pod stopami sprawia, że nie trzeba mi już nic więcej :) Choć ja wolę pociąg, autobus na trasach dłuższych niż 4h strasznie mnie męczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
no i super :):)
OdpowiedzUsuńdaawno nie byłam nad Polskim morzem, może kiedyś... ;)
kobieta/kobietaimezcznyzna.blog.pl
A kto mnie weźmie nad morze??? :)
OdpowiedzUsuń