Piękny zimowy wieczór: termometr monotonnie wskazuje -10, a mnie zielono jest: gorąca zielona herbata parzy dłonie przez wielki zielony kubek, a mięciutka, ciepła, ogromna zielona bluza szanownego męża Adama grzeje plecy, a na dokładkę jeszcze wielkie puchate, mocno jaskrawe, zielone skarpety ech...byłoby tak cudownie,
gdybym jeszcze zamieniła zieloną bluzę na ciepłe plecy jej właściciela,
ale przecież wykresy radarowe spoglądają tak złowrogo z monitora, przypominając o nadchodzących ciężkich dniach...
a niech tam i tak zielono mi :).
Zielone bluzy są prawdopodobnie najlepsze :)
OdpowiedzUsuń