sobota, 19 grudnia 2009

********************

Pierwsze w moim życiu "pracownicy" L4 (telefon do przyjaciela musiałam nawet wykonać - nie miałam pojęcia co z nim zrobić) już niestety minęło (sic!). W poniedziałek niestety o 6.15 zadzwoni budzik.
To był całkiem przyjemny czas (oprócz kaszlu rozrywającego płuca i czegoś cieknącego z nosa) - szanowany mąż Adam zostawiał śniadanie przy łóżku wraz z zapasem owoców i dziwnych słodkości, po pracy wracał z kwiatami :) i cierpliwie podawał różne rzeczy do mojego łoża boleści. Czas choroby minął, ale i tak dzisiaj dostałam świeże herbaciane róże.

1 komentarz: